
Przegląd wszystkiego
Zacznę od prośby. Czy moglibyście napisać mi z czego korzystacie planując podróż do kraju, który chcecie zobaczyć po raz pierwszy, a gdzie istnieje duże ryzyko, że nie zadzierzgniecie wspólnego języka z autochtonami?
Mam nadzieję, że ostatni raz nabrałam się na przewodniki i opinie w necie! Następny raz pojadę bez oczekiwań i wrócę bez rozczarowań. Wystarczą mi opisy faktów w Wiki i basta.
Cóż mnie tak rozczarowało na Lance?
Rozczarowanie nie Sri Lanką, tylko przewodnikami i opiniami w internecie. Często są one „beletrystyką” nie mającą wiele wspólnego z prawdą. Mam wrażenie jakby każdy pisał pod wpływem chwili i euforii, że w ogóle coś widział. Byle coś napisać coś „przepięknie”…
Opiszę tylko trzy rzeczy, by się nie rozpisywać, a dorzucić do opiniotwórczej blablaniny garść swoich spostrzeżeń.
Sighrija – Lwia Skała, cud Sri Lanki czyli ruiny wczesnośredniowiecznego pałacu znajdujące się na ok. 200 metrowej powulkanicznej skale.
Oglądając zdjęcia, filmiki i czytając o historii tego miejsca rzeczywiście można dać się skusić. Na płaskim terenie, pośród pięknej przyrody rzucone są, jak kostki do gry dla olbrzyma, dwa skalne bloki – Sighrija i Pidurangala. Ta pierwsza, jak wspomniałam historycznie umocowana, jest też wielką turystyczna skarbonką. Przepychaliśmy się za 30 dolarów od głowy w niekończącym się tłumie turystów i wszechobecnych małp
pokonując, jak owce, metalowe schody a w zamian oprócz zirytowania dostaliśmy prześliczny krajobraz i ruiny – czyli tak naprawdę pozostałości po fundamentach pałacu.
Tak naprawdę z zazdrością patrzeliśmy na bliźniaczą skałę, która wyłaniała się w oddali i na pojedyncze, małe sylwetki ludzi, którzy ją zdobywali.
Co było robić? podróż rykszą do podstawy skały nie trwała długo, a biletów wstępu nie było. Droga pod górę skalnymi schodami, a czasami tylko tym co z nich pozostało. Kiedy już skończy się wędrówka w górę ogarnia cudne uczucie, gdy stoi się na dachu takiego wulkanicznego potwora.
Polecam wszystkim dziką skałę!
Colombo, stolica. W przewodnikach i na blogach opisywane jako miasto, które się buduje. Miasto z ambicjami zostania nowoczesnym centrum biznesowym tego regionu.
Miasto czyste ale nudne i hałaśliwe. Nie mówię o gwarze miasta tylko odgłosach z placów budów – są wszędzie. Ta część nowoczesnego miasta dopiero powstaje, czy jego atrakcyjność wzrośnie? Trudno powiedzieć.
Jeżeli zamierzacie spędzić dwa dni w Kolombo to może się już okazać, że nie ma czym zameblować planu wycieczek na te dwa dni.. Za 3, 4 lata może będzie lepiej… Dodam jeszcze, że przewodnikowe opisy cudownych restauracji mają się trochę jak kwiatek do kożucha. Owszem, są dobre restauracje ale skierowane na klienta biznesowego z cenami wysoce nieturystycznymi.
Plaże, nareszcie plaże i wypoczynek. Dwie z nich porównałam z opisami w przewodnikach – Unawatuna i Dalawella. Trzecią odkryłam przypadkiem.
Unawatuna, przyznać trzeba, że kolor oceanu był zachwycający a piasek o kolorze pomarańczy. Turystów moc – ale to przecież turystyczny resort. Kiedyś z pewnością musiała zachwycać. Piasek dość gruby, brzegi o dość dużym nachyleniu.
Kilka minusów – zbyt rzadko sprzątana, no i kto wpadł na pomysł wznoszenia, bardzo blisko brzegu, dwuskrzydłowego olbrzymiego molochu, wieżowca – hotelowca. Nie dość, że hałas w bliższych rejonach konstrukcji nie dawał odpocząć, to jeszcze jego kuriozalny wygląd, zwłaszcza na tle małych, niewysokich hoteli i pensjonatów.
Dalawella – miała być dziką plażą z żółwiami. Oddalona od Unawatuny o około 3 km. Niestety nie można do niej dojść brzegiem morza a dość głośną i ruchliwą ulicą.
Plaża z drobnym białym piaskiem i dużą ilością skał rozbijających fale. Po żółwiach nie było śladu, gdzieniegdzie resorty wypoczynkowe.
Jednak z bardzo małą ilością turystów, zapewniającą odrobinę spokoju przy szumie fal.
Plaża w dżungli (Jungle beach) – bardzo, mała przyjemna, ocieniona drzewami z widokiem na miejscowość Galle. Droga prowadzi obok wzgórza ze świątynią buddyjską i pięknym widokiem okolicy.
Spacer połączony z wizytą na tej małej plaży i przyjemną kąpielą w ciepłej wodzie był dla mnie miłym początkiem dnia. Plaża była nieopisywana w przewodnikach i trafiłam na nią przypadkowo.
Ale tak w ogóle to sami się przekonajcie! Zbierajcie swoje własne doświadczenia i wspomnienia. Nie chcę nic krytykować bo Sri Lanka jest piękna – chciałabym tylko wprowadzić mały element realizmu i chłodnego spojrzenia w nabuchane achami i ochami relacje z przewodników i internetowych „guru”.