Ogrody Peradeniya
Każdy ma swój ulubiony rytm poznawania nowego kraju. Jedni preferują zgiełk dużych miast inni zabytki, doszukując się tych najstarszych lub najpiękniejszych. Inni podążają szlakami sławnych bądź niesławnych ludzi, a ja uwielbiam przyrodę tą dziką i tą uporządkowaną, skonstruowaną ręką człowieka, która i tak wymyka się z czasem spod jego kontroli.
Na Zielonej Wyspie, którą niewątpliwie jest Sri Lanka miejsc takich nie brakuje. Niekończące się połacie lasów z zielenią czterech pór roku, a do tego miejsca takie jak Peradeniya – Królewskie Ogrody Botaniczne.
Ogrody rozpościerają się na ok 60 ha. Nie potrzeba żadnego przewodnika aby je odwiedzić – potrzeba tylko zapłacić bilet wstępu – 1500 lankijskich rupii i zarezerwować sobie dużo czasu, by w spokoju móc przechadzać się zadbanymi ścieżkami i alejami. Nie sposób zabłądzić, wszystkie trasy są oznaczone, a turystów, którzy nie mają siły bądź ochoty przemierzać ogrodów o własnych siłach wożą za dodatkową opłatą elektryczne melexy.
Dla każdego coś się znajdzie: piękne klomby kwiatowe, kolekcje roślin wodnych w mini sadzawkach i stawach, wyszukane arboretum z gatunkami drzew z całego tropikalnego regionu, storczykarnie, ogrody z przyprawami, z sukulentami, z ziołami…itd. To wszystko na przepięknie ukształtowanym terenie, wśród pagórków, skał i wypielęgnowanych alei.
W jednej z nich znajduje się kolekcja drzew zasadzonych rękoma sławnych i mniej sławnych ludzi, królów, polityków i ludzi zasłużonych dla tego miejsca. (car Rosji Mikołaj, królowa Wiktoria, król Edward VIII, sowieccy dygnitarze a także Jurij Gagarin i Józef Cyrankiewicz i.in.)
Imponująco prezentuje się aleja wielu gatunków palm i równie imponująca kolekcja bambusów, która świetnie wpisuje się w nadrzeczny krajobraz okalającej ogrody największej rzeki Lanki Mahawelli.
Największe wrażenie zrobiły na mnie połączone ze sobą konarami i gałęziami, jakby rozmawiające przez nie ogromne drzewa które okazały się być – fikusami Beniamina!!J Jeśli czytaliście Sekretne życie drzew to ich widok był dowodem na potwierdzenie wzajemnej komunikacji i współdziałania. To nie była magia choć miejsce było energetyczne!
Botanicznie zachwyciły mnie drzewa które nazywały się cannon ball tree-couroupita guianensis. Były niesamowite. Oblepione od dołu pnia olbrzymimi piłkami, poprzeplatane przepięknymi kwiatami – sami zobaczcie.
Ostatnim punktem programu były tysiące olbrzymich nietoperzy pozawieszanych wysoko na gałęziach drzew – to wielkie, owocożerne Rudawki. W ich rejon przyciągnęły nas krzykliwe głosy, które wydają , a które podobne były do ptasich wrzasków.
Restauracja pośrodku ogrodów niestety zionęła podprzeciętnością, więc nie ma się co nastawiać na wypicie dobrej kawy i posmakowanie lokalnej kuchni.
Polecam odwiedzenie ogrodów Peradenyi dla wszystkich którzy znajdą się w okolicach Kandy. Świetne miejsce na przystanek i spędzenie czasu pośród cienistych ścieżek po trudach zwiedzania w skwarnym słońcu innych „atrakcji” wyspy.