

Ostatni dzień roku przywitał mnie cudowną codziennością spędzenia poranka na indyjskim targu.
Malutka wioska rybacka, w której mieszkam, oferuje niesamowitą różnorodność ryb i owoców morza. Takiego wyboru nie powstydziłoby się nawet Lazurowe Wybrzeże.
Na dzisiejszą sylwestrową kolację kupiłam świeże, szmaragdowe małże, dzikie krewetki oraz pięknego Kingfish’a.
Po targu rybnym czas na warzywa i owoce.
Dzisiaj skromnie; okra, marchew, kolendra, bataty, pomidory, szparagi, fasolka, ogórek… Wszystko pachnące i świeże.
Na deser owoce; małe banany, cziku, jackfruit i smoczy owoc.
Coś czuję, że dzisiejsza, sylwestrowa kolacja będzie trwała aż do noworocznego śniadania.
Cóż… żyje się tylko raz.